Autorzy: Slaine Mc'Roth, KLOTO

Wojna Płci

Powrót do Czytelników

Rozdział 1 (Slaine Mc'Roth)

    Podczas jednego z weekendów Torkil i Pauline postanowili poszaleć na Nowej Saharze. Jak pomyśleli tak zrobili. Ale, że w każdym "normalnym" związku porządek musi być, Gamedec dosiadł swojego ulubionego wielbłąda dwojga nazwisk CAMEL-ACTIV natomiast Pauline (silna kobieta) podążała dzielnie u jego boku. Wrześniowa temperatura nie należała do najwyższych (44 stopnie Celsjusza) więc oboje uśmiechnięci (Aymore na Camelu i Pauline w butach treckingowych z 42 kilogramowym podręcznym bagażem Gamedeka obok) podążali w piaskową dal. Po 6 godzinie uroczego pustynnoznawczego spaceru (należy w tym miejscu zamieścić informację że Pauline z godziny na godzinę mówiła mniej, właściwie odwrotnie proporcjonalnie do ilości wydzielanego potu, być może było to spowodowane awarią klimatycznej nanobluzy, a może to usterka antygrawitycyjnego silnika w nanoplecaku) CAMEL-ACTIV zasygnalizował lekkim mruczeniem potrzebę odpoczynku. Widząc to Gamedec zarządził postój, a właściwie nawet rozbicie obozu. Szczęśliwa Pauline z nowymi pokładami energii rzuciła się w wir przygotowań: ścięła pobliską oddaloną o 3 km jedyną w okolicy palmę, zbudowała piękny i przytulny szałas, rozstawiła dokoła inteligentną sieć elektroimpulsową przeciw drapieżnikom lądowym i latającym, przygotowała pyszne tabletki witaminowe i nakryła elegancko mały latający stolik. Zapomniałbym oczywiście napisać, że Camel-Activ został również rozsiodłany, nakarmiony i wyszczotkowany przez naszą pracowitą mróweczkę.

    [Kochana kobieta] - pomyślał Torkil oddający się w tym czasie bardzo odpowiedzialnym i potrzebnym jego ciału i duszy medytacjom w cieniu przygotowanego przez Pauline barwnego parasola. Nagle krzyknął gwałtowanie i tak nieoczekiwanie że Pauline, rąbiąca właśnie palmę na drobne kawałki w celu rozpalenia romantycznego ogniska wypuściła z ręki mini wibrotopór.

    - Pauline - powiedział Gamedec - kochanie - czy wzięłaś może biały flamaster?

    Pytanie jak meteoryt w ostatniej fazie lotu spadło na pochyloną panią Eim. Krople potu na jej czole powiększyły się i twarz, do tej pory czerwona z wysiłku, pobladła.

    - Nie - wyjąknęła widząc już oczami wyobraźni zawalający się romantyczny wieczór we dwoje.

    - To bardzo niedobrze kochanie, wiesz przecież że nie ruszam się nigdy z domu bez białego flamastra. - powiedział Gamedec głosem przypominającym zakręcanie metalowej puszki po oleju rzepakowym.

    - No to może się po niego wybiorę? - Odpowiedziała cicho Pauline - próbując ułożyć usta w kształt bladego uśmiechu.

    Gamedec zasępił się - lecz tylko na chwilę - i odpowiedział...

    - Dobrze więc, idź.

    Pauline była kobietą inteligentną (że pracowitą to już chyba wszyscy zdążyli się zorientować) i po ustnym komunikacie ukochanego biegiem pomknęła w stronę Kairu - skąd rankiem wyruszyli (omijając szerokim łukiem odpoczywającego wielbłąda). [Jest szybka] - pomyślał Gamedec patrząc na tumany kurzu, które opadały w miejscach gdzie jeszcze przed chwilą była Pauline.

    Ze względu na cenny czas czytelników pomniemy 4 godziny i 15 minut jakiego potrzebowała gamedekini poruszająca się ruchem średnostałym z prędkością circa 15 km/h. aby znów pojawić się w obozie. Nie opiszemy także tego co działo się w obozie (a działo się niewiele) ponieważ Torkil oddawał się coraz głębszym pokładom medytacji, a wielbłąd coraz głębszym poziomom snu relaksacyjnego. Kiedy jednak szczęśliwa - aczkolwiek potwornie zziajana i lekko odwodniona Pauline - z białym flamastrem w ręku stanęła przed Gamedekiem - akcja zaczęła nabierać tempa. Gamedec - będąc w stanie ALFA - otworzył lewe oko nawiązując kontakt wizualny z rzeczywistością - spojrzał na nieskalanie szczęśliwą (z powodu wykonanego zadania) twarz naszej rączej biegaczki i na biały flamaster. ...Czas dla niego stanął w miejscu. (wiatr wiał wolniej, wielbłąd jakby zastygł w bezruchu i dookoła słychać był tylko ciszę).

    - A czarnego nie wzięłaś ? - powiedział Gamedec aksamitnym głosem - który dotarł z prędkością światła do receptorów dźwięku (niespójność fizyki wymagana sytuacją) Pauline. Do dziś nie wiadomo czy naród francuski był bardziej przygnębiony klęską Napoleona, czy też naród radziecki porażką swojej hokejowej drużyny w meczu z USA na Olimpiadzie Zimowej w Lake Placid, lecz szerokie media zgadzają się z jednym: poziom chwilowego zdruzgotania Pauline tą informacją można śmiało porównać do sumy dwóch poprzednich zdarzeń. Lecz to była tylko chwila, nic nieznacząca dla wieczności. Pauline niczym rozpędzający się gepard, który za chwilę dopadnie swoją ofiarę pomknęła bez słowa z powrotem w kierunku Kairu.

    - Kochana kobieta - powiedział Aymore - patrząc tym razem na większe niż poprzednio tumany kurzu, pojawiające się w miejscach gdzie jeszcze przed chwilą (krótszą niż poprzednio) była gamedekini.

    I znowu pomniemy tak jak poprzednio czas - tym razem 3 h i 28 min (kto by pomyślał że takie pokłady niewykorzystywanej na co dzień energii drzemią w kobietach) - który Gamedec poświęcił na niezwykle cenne zajęcia medytacyjne, a jego wielbłąd na równie ważne zajęcia relaksacyjne, słuchając specjalnie skomponowanej dla dromaderów muzyki w formacie MP900.

    Tak jak poprzednio - lecz tym razem - krańcowo wyczerpana i już w pełni odwodniona (nie mogła tracić cennego czasu na uzupełnianie płynów) Pauline - na chwiejących nogach stanęła przed Gamedekiem. W tym czasie procesy chemiczne w jej mózgu zdominowane przez niepewność i napięcie przypomniały festiwal tajfunów. Lecz po chwili - tej słodkiej chwili kiedy Torkil uśmiechając się powiedział - No dziękuję Ci kochanie, zawsze mogę na Ciebie liczyć - w głowie Pauline wybuchła wiosna szczęścia, skowronki zaczęły cudnie śpiewać, a kwiaty roztoczyły tęczę zapachów. Będąc w tym ekstatycznym poczuciu szczęścia Pauline miała po prostu ochotę zemdleć i odpocząć, lecz dźwiękowy impuls głosu Gamedeka znowu spowodował, że każda komórka jej ciała stanęła na baczność w stanie pełniej mobilizacji.

    - Czy mogłabyś najdroższa narysować mi na plecach szachownicę ? - spytał.

    - Oczywiście kochany - odpowiedziała Pauline, znana również z uzdolnień artystycznych.

    Stopień zaawansowania procesu wyczerpania Pauline nie pozwolił jej analitycznemu umysłowi na rozwiązanie zagadki po co szachownica na plecach Gamedeka na środku Sahary, więc skupiona na rysowaniu starała się po prostu obniżyć swój poziom tętna do 220 na minutę.

    - Skończyłam kochany - powiedziała Pauline - pokazując swoje piękne, równe zęby - może z lekko tego dnia porysowanym szkliwem.

    - Dobrze kochana - powiedział Gamedec puszczając oko do Camela-Activa - a teraz podrap mnie po B6.

Rozdział 2 (KLOTO)

    Zadzwonił walktel. Czekałem na niego od tygodnia. Po udanej wycieczce na Saharę Paulina była niedysponowana, wspominała coś o naciągniętym ścięgnie ale moja niezawodna intuicja gamedeka i rozpasane na wyżynach intelektu podszepty Lee Rotha sugerowały raczej kobiecą zazdrość o moje bliskie i ciepłe kontakty z Camelem. Urocze. Wiedziałem że nie wytrzyma dłużej niż tydzień. W słuchawce zabrzmiał koci szept wypełniony lubieżną obietnicą spełnienia tłumionych od kilku dni marzeń.

    - Przyjedź szybciutko ...Tygrysku... - reszty nie słyszałem, porzucając walktela pobiegłem do aerauta, już przy drzwiach zawahałem się chwilę nad aspektem gotowości higienicznej... Nie, nie można tracić czasu, biogatki z przed 3 dni nie sygnalizowały potrzeby wymiany nanobotów a szczoteczki do zębów i tak nie mogę znaleźć odkąd nie ma Pauliny. Ostatni, kontrolny rzut kątem oka w lustereczko (dlaczego one zawsze wiszą tak wysoko? nie ma jak podziwiać moich najcenniejszych męskich atrybutów). No jest coś w Tobie Torkil...

    Kocham Warsaw City ale dziś dałbym wszystko za prostą i czystą ergonomię Nowego Tokio, ciąg pneumobili wciąż odgradzał mnie od bezkresu mistycznego spełnienia.

    Otworzyła od razu. Do ucha wsączył się delikatny, senny neojazz (wczesna Geata Imaho). Paulina musiał bardzo tęsknić bo aurometr i autolux już wykryły w obszarze kontroli jej aktywne feromony i automatycznie dopasowały nastrój wybierając z menu stosowną opcje INTIMUS.

    Stała odwrócona, na lekko rozchylonych nogach, przydeptując lewą stopą skórę z "dzikiego bengala" (Tygrysek?! przemknęło mi). Gwałtownie odwróciła głowę słysząc szelest, jej długie, ciemne, błyszczące włosy, spięte zazwyczaj w ascetyczną fryzurę, dzisiaj falowały kaskadą szalonych loków (ślicznie wariatce ale na przyszłość przypomnę jej, że wszystkie zmiany powinna konsultować). Retro biojedwabna bielizna pieściła jej ciało a ja w duchu dziękowałem neokreatorom mody, iż nie próbowali nam jej poprawiać. Geneotyp mężczyzny nigdy nie da sobie wydrzeć z pamięci tych najcenniejszych, życiodajnych i kształtujących jego jestestwo doznań sensualnych zawdzięczanych jedwabnym obszarom okołobieliźniarskim.

    - Zgubiłam spineczkę - szepnęła nieśmiało spoglądając na mnie figlarnie i przygryzając białymi ząbkami (rys już nie widać - zarejestrowałem jeszcze przytomnie) koniuszek palca wskazującego. Nachyliła się by odszukać zgubę, strzelistość jej ud niezawodnie wskazywała drogę do nieba, a różowa miękkość pośladkowych brzoskwinek utwierdzała, iż jest to jedyny słuszny kierunek. Upadłem bez sił na biofotel (dobrze że był blisko, widok z niższego poziomu obserwacyjnego zabiłby mnie!). Brzoskwinie napięły się lekko a ciało mojej nachylonej muzy wygięło się mocniej i u szczytu malinowego zagajnika, gdzie stykały się najdłuższe uda galaktyki, pojawił się zarys morelowozłotych, dorodnie ukształtowanych, pełnych obietnic (a czasami mleka) krągłości i zniewalający (męski zwój neuronów) uśmiech gamedekini.

    - Pomożesz mi szukać? - (Panie Boże czy to możliwe by boska Danae Tycjana miała równie apetyczne, karmelowe sutki reagujące natychmiast pozycją stojącą na głos swojego PANA?) O co ona się pytała? Nieważne, niech wizja trwa...

    Nagle Paulina krzyknęła tak gwałtownie i niespodziewanie, że widziałem już nadchodzący lekki zawalik (czy ona nie wie że mój poziom tętna już 2 minuty temu przekroczył 220 na minutę?)

    - Aymore, kochany mój, czy zabrałeś mój ulubiony, różowy Dom Parignon 2190?

    - Najdroższa... (chwila ciszy wzmogła jej napięcie, aż przekroczyło Rubikon i dotarło do granic najdalszych rubieży zapomnianych Socjalistycznych Republik Nowej Ameryki) ...nigdzie się bez niego nie ruszam - szybko sięgnąłem do wewnętrznej lewej kieszeni nanotrencza wyciągając dobrze schłodzony trunek.

    - To dobrze. A kawior i świeże truskawki. Pamiętałeś?

    - Oczywiście! Prawa dolna kieszeń marynarki - mini biopakiet randez vous nr 3479. Sprawnym ruchem wcisnąłem nanowtyczkę i afrodyzjaki pojawiły się u stóp ukochanej.

    - Dobrze - zamruczała boginka zbliżając się kocimi ruchami do obiektu pożądania. - A pamiętasz - szepnęła przeciągając się rozkosznie - że nic tak nie stymuluje mojej wyobraźni jak twój artefakt od Crasha (trójząb ozdobiony motywami piekielnych scen - przyp. autor) - chyba go nie zapomniałeś?

    - Jest - lekko już zniecierpliwiony, wyszeptałem przez zaciśnięte (wizją niepotrzebnie oddalanej rozkoszy) zęby i sięgnąłem do tyłu wyciągając zza paska spodni długi na 2 metry, błyszczący i rozpalający nawet mnie przyrząd (trzymam go zawsze obok kabury z podręcznym zestawem działkowym, który może mi się jeszcze przydać tego wieczora jeżeli scenariusz spotkania szybko nie zmieni kierunku na bardziej pożądany).

    - Kochany mój! - już prawie wysapała (próbując powstrzymać falowanie piersi), a głos jej przypominający dźwięk odkręcanej puszki po oleju rzepakowym igrał w mych uszach niczym wyrafinowana, najsłodsza pieszczota.

    By skrócić katusze ukochanej, uspokoić szarpany zbędnymi wątpliwościami umysł i oszczędzić dalszych pytań, szybkim ruchem opróżniłem kieszenie spodni, które zawierały inne potencjalnie oczekiwane gadżety - pieczęć drużyny Bezbolesnych (wymagane przyłożenie na lewym pośladku niczym w Twierdzy Sprawiedliwych), lokówkę (?), wirówkę (to akurat rozumiem), zdjęcie mamusi (!) i skin batmana (!!). Nie tracąc kontaktu wzrokowego z ofiarą pochyliłem się i z lewego obcasa wyciągnąłem jeszcze mini mikrofalóweczkę (ostatnio zanim się kochaliśmy miała bidulka takie zimne stopy).

    - No dziękuję Ci najdroższy. Zawsze mogę na ciebie liczyć!

    W mojej głowie wybuchły barwne fajerwerki euforycznych, niczym nie zmąconych już obrazów najbliższej przyszłości. Twarz jej słodka wyrażała bezgraniczną miłość, ufne oddanie i wdzięczność za dar losu bycia kobietą spełnioną - mą branką. Zrobiłem na niej takie wrażenie, że kolana odmówiły jej posłuszeństwa, powoli osunęła się i na czworakach zmysłowo kręcąc biodrami zaczęła się zbliżać, w tym czasie jej piersi współbrzmiąc ze zwierzęcymi ruchami ciała zaczęły wykonywać profesjonalny, erotyczny taniec godowy. (Panie Boże po co nauczyłeś kobietę chodzić! W mądrości swej nie spostrzegłeś, iż w pierwotnej pozycji jest najbardziej użyteczna i najpiękniejsza!).

    Nasilające się napięcie w lędźwiach na krótką chwilę odebrało mi kontakt z rzeczywistością, bezbronny i niezdolny do oporu straciłem całe ubranie. Paulina już wtulona w moje plecy wcierała świeżą woń płatków róż swojej skóry w moje udo, pocierając je swoją kształtną łydką. Nie wiem czy bardziej paliły mnie jej napięte, błagające o uwagę sutki wciśnięte w moje łopatki czy gorący koniuszek języka penetrujący właśnie okolice ucha. Wciąż rozpaczliwie próbując utrzymać kontakt z realium usłyszałem jej ochrypłym z podniecenia głosem recytuje klasyka - "...nikt już nie wie jaki to smak, pod księżycem kochać się nie wie jak..." - w ślad za słowami poczułem mocne popchnięcie i usłyszałem cichy szum rozsuwających się automatycznie drzwi tarasu, moje napięte pośladki dotknęły zimnego metalu ogradzających go barierek. Twardy brzuch Pauliny, zjednoczył się ciasno z moim podbrzuszem, wciągnąłem głęboko powietrze odchylając do tyłu głowę - księżyc przyglądał mi się z nieukrywaną zazdrością ... Ciszę przerwał metaliczny dźwięk, a na nadgarstku poczułem zimną obręcz. Kajdaneczki? Bliźniaczy pogłos z drugiej strony upewnił mnie, że będzie to niezapomniany wieczór. Kochana kobieta i faktycznie szybka. Mocniej zacisnąłem swoje długie, sprawne palce na balustradzie przygotowując się na nadchodzącą falę wyuzdania. Nie zawiodła mnie, jej sprawny język wyruszył na eksplorację terenu wyznaczając kręte ścieżki na sporadycznie zamieszkiwanej przez włosy klatce piersiowej. Jeżeli zabłąka się dłużej koło pępuszka to nasze Forum Romanum przeżyje niezapomniany wybuch Fontanny Di Trevi.

    - Ojej! - krzyknęła gwałtownie i niespodziewanie (drugi raz już tego wieczora) Paulina - zupełnie zapomniałam, że mam dzisiaj schadzkę z Harym Normanem - ogłuszył mnie pierwszy przebłysk niezawodnej gamedekowskiej intuicji, że plany wieczoru mogą ulec ewentualnym nieznacznym korektom, zebrałem resztki sił i wciąż wierząc w swój zniewalający urok lub powalającą (nawet mnie) subordynację wybranki, użyłem słynnego już z seksapilu głosu( próbując uczynić z niego jak to wcześniej często bywało głos jej rozsądku):

    - Paulinko - zacząłem delikatnie...

    - "Paulinko", teraz to "Paulinko" złamasie jeden! Wychodzę! - (Boże jaka ona jest piękna jak się wścieka!) - Pamiętaj, że następnym razem jak mnie wyślesz po te (pip!pip!pip! samoocenzurowanie) flamastry to bzyknę nie tylko twojego kumpla Hary'ego i wielbłąda ale i tą zdzirę Sokolowsky!

    Poczułem na twarzy ruch powietrza, rozejrzałem się, moja Anielica też odleciała...

Rozdział 3 (Slaine Mc'Roth)

    Drzwi zamknęły się niezbyt cicho za wychodzącą Pauline i tylko dzięki czujnikom prędkości nie wyleciały z durabetonowej ramy apartamentu. W tej samej chwili boczna ściana salonu, w którym jeszcze przed minutą odgrywała się miłosna komedia, zaczęła się bezszelestnie przesuwać w kierunku ściany północnej, znikając w środku wzmocnionego filara nośnego. Oczom uśmiechniętego Torkila ukazał się kroczący dumnie w wirualnym hełmie, z nienaturalnie wytrzeszczonymi oczami, i trzymający w zębach zielony chip od elektrokajdanek, Camel-Activ. Jego sierść była wyraźnie spocona, a lekko drżące kolanka nadawały i tak śmiesznemu pochodowi dodatkowej dawki ekspresji. - No co Ty Camel, chyba nie podglądałeś? - zapytał Torkil ubawiony po pachy widokiem wielbłąda. - Przecież ty nadciśnienie masz gupku jeden, a ubezpieczenia nie, więc następnym razem odwróć ten zakuty łeb zanim skończysz na wylew i będę musiał szukać kogoś innego do ochrony Pauline.

    - Ciekawe, co byś zrobił super-duper-de-tfu-tektywie gdyby zarządca budynku nie zgodził się wynająć sąsiedniego apartamentu dla samotnego wielbłąda? - odciął się Camel.

    Jego oczy jeszcze nie powróciły do orbit po wizualnym kontakcie ze scenami namiętności, przy których Kamasutra jest niczym podręcznik dla dzieci klas przedgimnazjalnych, zaś wielbłądzi oddech był wciąż daleki od normalnego. Dlatego ton jego wypowiedzi był raczej zadyszkowy.

    - Nic. Poczekałbym, aż jakiś krańcowo miłosierny kierowca pneumobila, wierząc w autentyczność glejtu rządowego / Baczewskiego, w którym stoi, że jesteś tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa, więc bezzwłocznie i bezdyskusyjnie należy udzielić ci wszelkiej niezbędnej pomocy, podrzuci cię z innego lokum do niniejszego od strony tarasu. A poza tym zarządca musiał się zgodzić bo też pracuje dla Baczewskiego.

    - No tak! Mistrzunio intrygi zna odpowiedź na wszystko - wypalił energicznie Camel mijając po drodze stół pełen gadżetów i ubrań Torkila. - Podrapać Cię po B6 raciczką? - zapytał cynicznie usiłując upodobnić swój zdyszany charkot do głosu Pauline.

    - Żebym ja cię czasem nie podrapał lancą energetyczną po garbie - odpowiedział Torkil pokazując w szczerym uśmiechu rząd białych zębów.

    - Tak czy owak niezły cyrk tu odstawiamy - mruczał Nathan Aymore (który od niedawna, czyli około 4 lat, ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości w ciele Camela Acitiva - dzięki VIRGENOWI i TORKILOWI oczywiście. Trudno powiedzieć, co bardziej mu pomogło (specyfik czy braciszek) w uratowaniu karku (lub konta bankowego) przed poczwórnym zasądzeniem alimentów).

    - Cyrk będzie twoim nowym miejscem pracy jak nie przestaniesz grać w te stare gry. Uprzedzałem cię, że to na wzrok szkodzi, a poza tym Baczewski się wścieka, że oddaję mu gry ze zmianami w plikach SAVE. Stary, to jest własność rządu, i ja rozumiem że Battlefield 2142 może wciągać nawet ciebie, ale to są materiały archiwalne i już i koniec. Dawaj ten chip bo mi ręce zdrętwiały.

    - Dobra, dobra, po co te nerwy? Przypominam ci, że jesteś co prawda moim starszym bratem, ale starszym tylko o tydzień i przyrodnim. A poza tym, ja wiem, że mam jej pilnować, ale co mam robić całymi dniami gdy siedzę tu sam, bo zasadniczo piękna Pauline - tu Nathanowi znowu oczy lekko wyszły z orbit - bywa u Ciebie albo w pracy?

    - No biedny CAMELEK jesteś, bardzo biedny - mruknął starszy brat, gdy młodszy uwolnił go z kajdanek.

    - Tak czy owak, winien Nowak - mruknął pod nosem Nathan i skierował się z powrotem do swojego ponad 180 metrowego mini salonu gier.

    Już ubrany Torkil podążył za nim uruchamiając system maskowania zasuwającej się właśnie za nimi ściany. W ostatniej chwili włączył jeszcze detonator mikroładunku elektrostatycznego który odblokował wszystkie systemy zabezpieczeń: kodowania nagrywania i skanowania, funkcjonujących w domu gamedekini - które oczywiście na czas wizyty Camela zostały obdarzone porcją spreparowanego podkładu informacji.

    - A tak w ogóle, to czemu przeciągasz te Pauline pod kilem? To fajna laska przecież jest i mądra trochę chyba też i taka figlara z niej jest. - rozmarzył się na moment Camel zapominając przy tym o obficie cieknącej ślinie na piękny nanodywan o wzorze zmieniającym się w cyklach 10 sekundowych i wyświetlającym reklamy damskiej bielizny.

    - Odezwał się znawca kobiecych ...serc. - zripostował Torkil (jako mistrz szybkiej i ciętej riposty). - Jak by była taka standardowa, to by się z Tobą spotykała. Obiecałem Ci wyjaśnić, po co ta cała szopka z kajdankami, żebyś mi nie zrzędził następnym razem o wyrzutach sumienia, które szarpią twe wielbłądzie wątpia, gdy wyciągasz flamastry sumiennie spakowane przez Pauline do mojego plecaka i wkładasz je z powrotem do szuflady, więc bądź cicho i patrz - powiedział Torkil przysuwając się na antygrawitacyjnym fotelu pod jeden z kilkunastu projektorów 3D.

    - To co widzisz, mój Camelku, jest wykresem zmiany wagi Pauline za ostatnie 180 dni - powiedział gamedec pokazując krzywą radośnie celującą wzwyż. Jakieś spostrzeżenia? - zapytał kierując wzrok na wielbłąda.

    - No, zasadniczo krzywa idzie w górę aż do wczoraj - odrzekł Nathan.

    - Tak mój garbaty Einsteinie. Krzywa szła w górę: 6,52 kg zmiany in plus w ciągu 6 miesięcy. Niby nic, ale małymi kroczkami Pauline zmierzała do wagi kwalifikacyjnej kadry Nowej Europy w SUMO!!! Ja swoje normy wytrzymałościowe znam, to po pierwsze, a po drugie, opalając się na plaży nie będę przekonywał strażników organizacji "Green Peace" że obiekt koło mnie nie jest waleniem błękitnym wymagającym natychmiastowego zepchnięcia do fal. Zwróć teraz uwagę, co stało się wczoraj: dwa razy po 55 km - i nadwagę szlag trafił. Projekt "PUSTYNNY FLAMASTER" zadziałał bez zarzutu. Musisz się jeszcze wiele o kobietach nauczyć Nathan, wieeele, powiadam ci.

    - Nie mogłeś jej po prostu powiedzieć żeby schudła? - zapytał Camel przerażony retoryką brata.

    - Nie wiem, jakim cudem masz cztery sprawy o ustalanie ojcostwa z takim podejściem. Jeśli chcesz kobiecie zrobić przykrość, która wyryje wielką bliznę na jej psychice, to masz dwie możliwości: przerwać akt miłosny przed finałem partnerki - najlepiej 5 sekund przed - albo powiedzieć, żeby schudła. A teraz - słuchaj dalej.

    Camel-Activ z rozdziawioną paszczą patrzył na brata, który właśnie wpisywał hasło na klawiaturze jednego z projektorów.

    - Tu widzisz dokładne skany mózgu Pauline. Wszystkie zostały zrobione przez czujniki w futrynach drzwi jej i mojego mieszkania, ale te najdokładniejsze wykonał najczulszy skaner typu Doppler Webb zamontowany w łóżku - moim zaznaczam. Już wcześniej miałem swoje podejrzenia, ale potrzebowałem dowodów.

    Oczom braci ukazał się przestrzenny hologram mózgu pani Eim, wirujący powoli wokół osi X w prawą stronę.

    - Na czerwono masz zaznaczony fragment ośrodkowego układu nerwowego zwany mózgiem paleossaków. Każdy go ma, nawet ty, a jak się dobrze przyjrzeć twojej mordzie, to można wysnuć podejrzenie, że w swojej mózgoczaszce masz wyłącznie ten kawałek - wyjaśniał Torkil spoglądając na coraz bardziej tęskniącą za rozumem paszczę Nathana. - To część naszej ewolucyjnej historii - ciągnął. - U Pauline ta część jest wyraźnie niedokrwiona.

    - Co to znaczy do cholery? Nie działa? Jak się popsuła, to trzeba zgłosić do naprawy pogwarancyjnej, bo jej rocznik jest już chyba po gwarancji? - zapytał Camel wywracając oczy na drugą stronę, zadowolony, że wypowiedział ponad 4 słowa, w tym dwa, które nieźle rozumiał.

    - Wiedza zawsze cię męczyła, o ile dobrze pamiętam. Więc na skróty i przystępnej formie wyjaśniając: kobiety z niedokrwionym mózgiem paleossaków mają nienaturalnie duży popęd seksualny, czasem nawet maniakalny, słabo też odczuwają lęk, i to pewnie dlatego Paulinka nie przelękła się dystansu, który tyle razy przemierzyła po pustyni. Wracając do popędu, ja, mój drogi, mam trwały związek z dwiema kobietami i muszę czasem spać i jeść, o surfowaniu w sieci nie wspominając. Rozumiesz, kolego? Dlatego właśnie na tym tarasie NIE MOGŁO DO NICZEGO DOJŚĆ. Może nie tylko dlatego, ale o tym potem.

    - O stary, teraz mi zaimponowałeś. Ty to potrafisz kobiecie życie zaplanować. Ale z drugiej strony, jak ona ten mózg tych, no... paleossaków ma taki nie bardzo z krążeniem - to musi dużo i często i długo ten tego tam - a to przecież też kalorie chyba eliminuje?

    - Tak, mój ogólnie niedokrwiony braciszku, ale po pierwsze: z kim, jak nie ze mną? - Tu Torkil dumnie wypiął pierś. - Przed chwilą ci tłumaczyłem, że mam ograniczone możliwości. Po drugie, nawet to nie naprawiłoby kilogramowego kryzysu, bo o ile ilość nadwyżki sexu = ilości nadwyżki kalorii, problem nie istnieje, ale oceniając krzywą Pauline z pewnością równowagi by nie było.

    - Skąd Ty to wszystko wiesz? To mi pachnie jakąś normalnie pełną kontrolą - wydusił z siebie Nathan Camel.

    - Gdyby nie te sukcesy na polu płci pięknej, to bym pomyślał że z tym braterstwem to jakaś lipa, Nathan, czyli, że nasz ojciec to mój ojciec, a twoim jest ten elektryk, co zawsze zwarcie w instalacji robił jak, do was przychodził. Przy okazji zbadamy skany twojego mózgu, bo coś mi za wolno chwytasz. Słuchaj teraz, skoncentruj się: kobietom trzeba pomagać w budowaniu ich wewnętrznej i zewnętrznej wiary - że są silne i że nas kontrolują - Torkil po kolei wyłączał projektory. - Słowo kontrola to za dużo. Pomaganie w planowaniu bez informowania ich o tym - to jest właściwa definicja sytuacji. Po prostu muszę to robić. Dla niej i... dla siebie.

    - Ale skąd do cholery te wszystkie gadżety, informacje i wreszcie chip do elektrokajdanek? - uparcie drążył temat Camel.

    - Za dużo pytasz, za mało chwytasz. Baczewski od czasu tej afery wywiadowczej kolegą jest moim - dobrym kolegą. Co prawa to "ósemeczka" z Enneagramu ale jak się mu bliżej przyjrzeć, to nawet częściowo do uratowania - oczywiście z punktu widzenia psychologii. A poza tym jest mi winien dużą przysługę - bo u niego projekt "Pustynny flamaster" zadziałał bez zarzutu i z jeszcze lepszym skutkiem. Wspólnie zresztą opracowujemy prezenty rocznicowe dla naszych Pań (ja dla Pauline) - pod kryptonimem "Bagienna nanomaszynka do golenia". Co prawda pływanie w bagnie nie jest szczytem doznań z zakresu komfortu i przyjemności, ale to morderca kalorii w pełnym tego słowa znaczeniu - podsumował zwięźle Torkil.

    - Czy Ty ją w ogóle kochasz - ją to, znaczy je - chciałem powiedzieć ? - zapytał Camel Nathan Activ Aymore trawiąc przedstawione informację.

    - Oczywiście, kocham i będę kochał, bezapelacyjnie, do samego końca - mojego lub ich - odpowiedział Torkil głosem filmowego amanta z kina XX wieku. A teraz dzwoń Camelek i rezerwuj mi piękny stolik na 696 piętrze SKY KENYA VIRTUAL GALLERY na godzinkę 21.00, bo rocznicę mam z Ann dzisiaj. I kwiaty niech będą i świece też.

    Zdurniały do reszty Nathan sięgnął raciczką w kierunku wielofunkcyjnej klawiatury przystosowanej do wielbłądzich stóp i wystukał numer ekskluzywnej restauracji. - Wiele się jeszcze muszę o kobietach nauczyć - mruknął pod nosem, po czym pogrążył się bez reszty w konwersacji z niezwykle miłą nanotroniczną asystentką ds. rezerwacji. - Mnie tam te 6 kg więcej prawie w ogóle by nie przeszkadzało - szepnął skończywszy rozmowę.

    - "Prawie" robi wielką różnicę, braciszku - odpowiedział Torkil z łazienki zupełnie głośno.

    - O, jasna cholera - mruknął Camel - czyli mnie też kontroluje. - Jego oczy znowu wyskoczyły na wierzch. - O jasna Cholera!!!! Gdzieś tu musi być centralka skanująca - pomyślał tym razem już mocno przerażony. Wytrzeszcz jego oczu osiągnął wartość krytyczną i tylko dzięki diecie witaminowej gałki nie wypadły z orbit na podłogę.

    - Nie szukaj kamer Nathan, wiesz, że są niewidoczne gołym, nawet wiebłądzim okiem. - i nie denerwuj się - co prawda teraz znowu cię widzę, ale kiedy przekroczyliśmy z Pauline próg jej apartamentu wyłączyłem zdalnie rejestrację twojego małego salonu gier. Bez obaw: nie ma, nie było, dziecko nie zauważyło! Tylko dywanik zgłoś do prania w poniedziałek! - krzyknął Torkil zanurzając się w niewielkim jacuzzi podłączonym do specjalnego systemu stymulującego procesy nabierania kondycji przez kontakt układu mięśniowego z zestawem płynów.

    Nota bene, musiał być z tego niezły materiał, skoro Nathan ma gacie pełne wstydu. Ale jak on daje radę tym... kopytkiem? Nie, nie, nie chcę wiedzieć - skonstatował Torkil, po czym zanurzył się z wielobarwnej pianie przygotowując ciało Adonisa na wieczorne spotkanie z Ann.

Rozdział 4 (KLOTO)

    Paulina wychodząc, w demonicznym, akcentującym dramatyzm sytuacji geście divy XX wiecznej operetki powiatowej, niezbyt cicho zamknęła za sobą drzwi... wiedziała jednak dobrze, że dźwięk był na tyle głośny, by zagłuszyć pogłos rozsuwającej się równocześnie przegrody szybu antygrawitacyjnego skrywającej tajne, tylne wejście do sąsiedniego apartamentu, gdzie nad przebiegiem całej szczegółowo zaplanowanej akcji czuwał wierny Camel. Musiała gwałtownie przywrzeć plecami do ściany korytarza, z którą pełna wizualna asymilacja nie była taka trudna, a to za sprawą koloru jej biojedwabnej seksownej bielizny dobranej celowo na tę okazję do ubarwienia lamperii.

    Zgodnie z harmonogramem Camel właśnie bezszelestnie rozsuwał boczną ścianę jej salonu, która ostatecznie znikła w środku wzmocnionego filara nośnego. Niczym Matta Hari w swych najlepszych latach, z gibkością różowej pantery, unikając bystrego wzroku gamedeka, na paluszkach (u rąk) bezszelestnie, przekradła się do drugiego supertajnego pomieszczenia w "tajnym" apartamencie, by zza weneckiego lustra, spokojnie kontrolować dalszy przebieg zdarzeń.

    Camel kroczył już na spotkanie, by z drżącymi (dla pełnego realizmu -jakby z podniecenia) kolankami nieść pomoc jej niedoszłej ofierze... zdążył jeszcze przekazać ogonem zaszyfrowane znaki (trzy w lewo, okrętka, raz w prawo i do góry, jakby miał ruję:

    - STOLIK W SKY KENYA VIRTUAL GALLERY ZAREZERWOWANY - STOP!

    - DZIECI NAKARMIONE - STOP!

    - ALEŻ TY MASZ PUPCIĘ - STOP! (a jednak podglądał! świnia nie wielbłąd!)

    Włączyła fonię i przekaz podłączony bezpośrednio do receptorów audio-wizualnych umiejscowionych w dolnej części oczodołowej strefy paralimbicznej czaszki zwierzaka (tuż obok mózgu paleossaka).

    - ORZEŁ WYLĄDOWAŁ - zakomunikowała zgodnie z procedurą swoją gotowość bojową (ups! oczy wyszły mu lekko z orbit, a ślina obficie zaczęła ściekać na piękny nanodywan... - chyba ustawione za głośno. Szczęśliwie Torkil wziął bezwarunkowe odruchy obronne mózgu zaatakowanego zbyt intensywnie wiązką bioelektromagnetyczną jako absolutnie warunkowe objawy pożądania).

    Tymczasem, z tyłu za plecami Pauliny przesunął się cicho ludzki cień i z mroku wyłonił się pershell Ann Sokolovsky... bez słów, stęskniona i trochę zazdrosna o niewątpliwie erotyzmem nacechowaną scenę, która rozegrała się przed chwilą na tarasie, zaborczo wtuliła się w ponętne kształty Pauliny... poczuła jak ciepło ukochanego ciała przenika wszystkie bariery... w odpowiedzi na subtelną pieszczotę usta Pauliny wbiły się w spragnione wargi kochanki...

    - ...6,52 kg zmiany in plus w ciągu 6 miesięcy - wyrwane z miłosnego amoku usłyszały tylko końcówkę wywodu wspartego atrakcyjną prezentacją multimedialną...

    - 6,52 kg więcej! Spryciulek jeden! Dekonspirator złamany! Kostkę Rubika to pewnie w trzydzieści minut rozwala - o ścianę! Oczywiście, że 6,52 kg więcej! To mówiąc Paulina zerwała z głowy perukę i sprawnym, doświadczonym ruchem wcisnęła znajdującą się na potylicy biozasuwkę skinvirgenu (najnowszy wynalazek Novartisu - virgen - uznany za zbyt czasochłonne i destrukcyjne dla mózgu rozwiązanie w codziennej pracy podwójnego agenta został wycofany - stał się powszechnie stosowanym przez gospodynie domowym preparatem paramedycznym likwidującym kurzajki i hemoroidy). Sztuczna skóra utrzymywana siatką napięcia niewidocznych, ale niezwykle wytrzymałych linii promieniowania genotronowego opadła na podłogę niczym zużyta prezerwatywa, odsłaniając ponętne ciało Nathana Aymora w stroju prawie Adama (prawie bo męskim zwyczajem nie zdjął onucy), który to od niedawna bo od 4 lat ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości, a od 2 lat już nie w ciele Camela Activa (jak sądził jego brat Torkil) tylko w skinvirgenie Pauliny stając się jej tajnym współpracownikiem i (tatam!) potrójnym agentem.

    - ...Oczywiście, że 6,52 kg więcej! 7,5 kg ważą same moje klejnoty to jak miała nie przytyć! I to z ich powodu na tym tarasie NIE MOGŁO DO NICZEGO DOJŚĆ! (z niesmakiem otarł usta przypominając sobie niechcący smak sutków Torkila - praca potrójnego agenta nie jest prosta).

    - Kochany mój!- wydyszała jak zwykle oniemiała z zachwytu Ann (bo wciąż jeszcze nie mogła się przyzwyczaić do jego zniewalającej powierzchowności i stymulującej intelektualnie wewnętrzności) wpijając się ponownie w niczym już się przykrywane usta swojego wieloletniego kochanka.

    Spotkała go na Rajskiej Plaży 4 lata temu, zakochali się natychmiast (widać elektryk musiał być ojcem ich obydwu - bo bracia mieli wspólny elektryzujący ich genotyp ideału piękna), tydzień później spotkała Torkila, bracia byli do siebie podobni, a ona na plażę nigdy nie wkładała okularów (wada -3 i -4 dioptrie od ślęczenia przy komputerowych gierkach) więc ich pomyliła i zaczepiła go swawolnie myśląc, że to Nathan - "Dzień dobry Panie przystojny" i tak się zaczęła namiętna historia ich miłosnego trójkąta, którego podniecającą świadomość posiadała tylko niedowidząca prowokatorka i to nie do końca, bo póty nie nabyła nowych elektronowych soczewek nigdy nie była pewna, z którym jest na randce.

    Sprawy skomplikowały się niestety dużo bardziej po jej upgradowaniu do dibeka, z uwagi na nieprzemyślaną preparację konstelacji organicznej psyche i wbudowanie modułu wierności. Wtedy to pojawiła się w jej życiu pierwsza rozterka (kobiece serce nie jest tak podzielne jak męskie, więc rzuciła monetą i wypadła reszka - oczywiście! kocha Nathana!), oraz czwarta żona Nathana - Malwina Eim (starsza siostra Pauliny) wraz z trójką ich dzieci! Malwina ścigana przez prawo za malwersacje podatku od nienależnych jej alimentów (ojcostwo, jak się okazało, przypisała jeszcze trzem innym tatusiom i jednemu motombowi!) zmuszona była się ukrywać. I właśnie wtedy za sprawą Pauliny (ona chyba też musiała rzucać monetą ale jej na szczęście wypadł orzeł) stali się jedną wielką rodziną określając, zgodnie z niezawodną kobiecą logiką i intuicją, nieinwazyjne strefy influencji, akcesję terytorialną oraz polaryzację eksplorowanych wartości niematerialnych i prawnych czyli Aymorowskich samców (jak zwykle niczego nieświadomych). Nathan został Pauliną, Malwina wielbłądem, Ann nowiutkim motombem a Paulina...

    Tymczasem niekontrolowana (przez kochanków uniesionych euforią miłosnych wspomnień) akcja o kryptonimie "FINTA W KĄPIELI" nabrała tempa. Camel dawał rozpaczliwe znaki - rozdziawił paszczę i wywrócił oczy na drugą stronę - co w tajnym szyfrogramie oznaczało mniej więcej - TU DZIĘCIOŁ (wzywał wielbłąd) DZIĘCIOŁ prosi o wsparcie - BARAN zeskanował mózg Pauliny - ZAGROŻENIE DEKONSPIRACJI!

    W krytycznym momencie do tajnego pomieszczenia sztabu koordynującego wkroczyła Paulina, przygotowana już na wieczorną randkę z Torkilem (której on jeszcze nie zaplanował - ale za jakieś 2 minuty 34 sekundy już wpadnie na to) przyodziania w bliźniaczą kopię pershella Ann Sokolovsky - wyglądała jak zwykle oszałamiająco choć używając go już od ponad 2 lat na wszystkich intymnych spotkaniach z kochankiem (jako Ann Eim vel Paulina Sokolowsky) letko wyeksploatowali ten egzemplarz. Aksamitnym, ale zdecydowanym głosem (przed wyjściem symulator audialny pershella dopasuje sygnał do ćwierkotliwych dźwięków wydawanych przez sobowtórkę) przejęła kontrolę:

    - Proszę o krótką, werbalną analizę sytuacji.

    - Jestem niewinny. Wszystko odbywało się zgodnie z planem...

    - Niewinny? Jeśli dodasz jeszcze, że jesteś dziewicą, to ostrzegam: podobno ten cenny towar w Karpatach i na Podkarpaciu nadal stosowany jest do karmienia smoków - zauważyła Paulina ze stoickim pragmatyzmem osoby dobrze poinformowanej ścierając jednocześnie ślady szminki Ann z jego ust.

    - (pip!) (pip!) (pip!) - tu padły terminy będące przejawem fallizmu werbalnego w funkcji wysoce obraźliwej. - Wczoraj musiał zmylił moją czujność i nie wiem kiedy zeskanował mój mózg. - (Cholera gdzie te dawne dobre czasy gdy jedyną metodą "grzebania" w ludzkim mózgu było platońskie intensywne dłubanie palcem w nosie lub honorowa bójka na miecze) - To się musi sypnąć. Mój mózg w części paleossaka (i nie tylko!) pozostaje (w oczywistym przeciwieństwie do kobiecego) permanentnie niedokrwiony, co w konsekwencji procesów deewolucji skazuje nieużywany organ na zanik. Jest to jednak stan naturalny u zdrowych samców! No przecież ja mam tylko jakieś 5 litrów krwi. Jeśli 4,5 z przyczyn praktycznych ciągle pozostaje w dolnych, strategicznych dla mnie strefach organizmu, to i tak cud, że nie jestem w śpiączce!

    - Oczywiście - mruknęła z sakrazmem znawczyni pokrętnej natury męskiej - dla was już dojazd na miejsce randki jest częścią gry wstępnej!

    - Tylko spokojnie Malwino - kontrolując już sytuację przemówiła do zsynchronizowanych z nadajnikiem receptorów wielbłąda - ...to typowy narcyz, "ósemeczka". Tacy się nie mylą (ostatnim samcem, który przyznał się do pomyłki był Giordano Bruno zanim go spalili na stosie) - z lekko pochyloną głową, nabożnie wsłuchuj się uważnie, patrz z najwyższym podziwem i potem sprzedaj mu coś w stylu "O stary, teraz to mi zaimponowałeś...", a nawet nie zauważy, że dokonał skanu męskiego mózgu i na pewno wiarygodnie sobie i tobie wytłumaczy tę anomalię mojego organu - (chwila napięcia o intensywności prawie PMSa ) - dobra, a teraz wyduś jeszcze "Skąd Ty to wszystko wiesz? To mi pachnie jakąś normalnie pełną kontrolą" i jest twój - to proste zawsze tak robię!

    Sytuacja została opanowana. Rozległy się brawa uznania. Może i Adam był pierwszym człowiekiem, ale przecie ktoś go musiał wcześniej czy później urodzić!!!

    - Uwaga finiszujemy...

    "...i zarezerwuj mi piękny stolik na 696 piętrze..."

    Gdy skierował się w stronę łazienki, wszyscy wstrzymali oddech i zamarli w bezruchu, szczęście było blisko...

    - "O jasna cholera" - mruknęła Malwina Eim swą wielbłądzią paszczą - "czy mnie też kontroluje" (i miała na myśli oczywiście swoją genialną siostrę Pauline (bo przecież nie gamedeka), która to siostra już 3 godziny temu zleciła rezerwację stolika we wskazanej restauracji, kwiaty i świece oraz ranigast, bo jak udowodnili znawcy anatomii, najprostsza droga z żołądka nie prowadzi wcale do serca mężczyzny).

    "O jasna cholera" - i przypomniała sobie, że wczoraj bez pytania pożyczyła nowiutką bluzkę Pauliny, a Nathan jej koronkową bieliznę, a później na dywaniku... gdy... nie, nie, nie, nie chcę sobie przypominać... miękną mi wszystkie 4 kolanka... ten Nathan to...

    Wytrzeszcz jej oczu osiągną wartość krytyczną... a gałki nie wypadły z orbit na podłogę nie z powodu diety witaminowej, a wyłącznie dlatego, że w tym momencie wszyscy usłyszeli upragniony (niczym pierwszy orgazm), wyczekiwany (niczym pierwsza wigilijna gwiazdka) i tak misternie zaplanowany (niczym budowana przez mężczyznę wewnętrzna i zewnętrzna wiary kobiety w jej siłę) ...plusk wody gdy Torkil zanurzał się niewielkim jacuzzi.

    - YES! YES! YES! - Wyrwałby się (gdyby mógł) z tysięcy gardeł spontaniczny okrzyk zapisany w historii semantyki ludzkości pod hasłem "marcinkiewiczowskiego ekspoze" - ale ponieważ tylko wtajemniczona trójka widziała ten niezwykły moment odpaliły przygotowane już na tą okazję szampany - WYKĄPAŁ SIĘ ŚMIERDZIEL!

    Paulina z tryumfem w oczach patrzyła jak zanurza się w wielobarwnej pianie, a ciepła woda z detergentem obmywa jego niemyte od dłuższego czasu ciało Adonisa, szykując je na ich wspólną randkę, podczas gdy sam zainteresowany beztrosko zatopiony w fantazjach nucił cicho pod nosem "...umówiłem się z nią na dziewiątą..."

    - Ile kobieta musi wykazać sprytu i zaangażowania, aby zmusić faceta do prostego zabiegu ablucji - mruknęła - jeszcze chwilę napawała się swoim sukcesem, potem odwróciła się do dzielnych współpracowników...

    - Ogłaszam zakończenie akcji "FINTA W KĄPIELI" - dziękuje za wasze poświęcenie, trud i zaangażowanie, i błagam nie przypominajcie mi, co zrobiliśmy by przyuczyć go do obcinania paznokci u nóg! Do końca tygodnia zarządzam czas wolny. A od poniedziałku nowe zadanie - uczymy go podnosić deskę klozetową przed sikaniem!

Rozdział 5 (Slaine Mc'Roth)

    W hermetycznym, tajnym, niewielkim pomieszczeniu znajdującym się ponad 60... co tam sześćdziesiąt, sześćset metrów pod parterem centrali Novatronics, 5 (co tam pięć, pięćse... no dobra. Pięć.) osób wspólnie z Torkilem Aymorem w skupieniu przyglądało się wielokolorowym wykresom pojawiającym się na centralnie umieszczonym holoprojektorze 3-d. Obok lezącej nieruchomo, na antygrawitacyjnym stole, przykrytej wyłącznie antyseptyczną nanofolią termiczną i zupełnie nie ubranej Pauline, znajdował się atomowy stoper synchronizujący podawanie kolejnych impulsów elektromagnetycznych do jej mózgu (uzbrojonego w wirtualny hełm najnowszej generacji). Hełm był wyposażony nie tylko w zawansowane technologie skanujące i badające parametry fizyczne i chemiczne mózgu, ale przede wszystkim w rejestrator typu encefalogar OMEGA z elektrookularografem typu GAMMA +. Szczególną uwagę przy projektowaniu hełmu poświęcono instalacji mikrosond pozwalających na nieodczuwalne dla pacjenta penetrowanie układu limbicznego oraz samego pnia mózgu. Program sterujący został automatycznie uruchomiony przez elektrookulagrof wyświetlający w dużym powiększeniu dynamiczne ruchy gałek ocznych śpiącej Pauline. Zadaniem hełmu było zbadanie i zarejestrowanie snu w ostatnim możliwym momencie zanim Pauline wejdzie w stan NREM i organizm zacznie wyrównywać niedobory hormonalne.

    Zielony sygnał na atomowym stoperze zapalił się i zgasł po 0,9855 sekundy, a hologram na ułamek sekundy wyświetlił informację : rejestracja pomyślna - jakość materiału 99,8%.

    Program sterujący przesłał plik do podłączonego superkomutera skonstruowanego specjalnie do tego badania, charakteryzującego się niespotykaną mocą obliczeniową. Pierwszy obraz który ukazał się na holoprojektorze był zbiorem szarych linii z dodatkowym efektem bardzo niskiego basu.

    - Spowolnienie 10 razy - powiedział generał Enrique Baczewski cichym głosem do komputera sterującego.

    Ponowna projekcja, tym razem trwająca 9 sekund, nie dała żadnej zmiany w przekazie: szare linie i ciche basowe buczenie.

    - Spowolnienie 100 razy - ponownie powiedział Baczewski.

    Znowu nic - Półtorej minuty szarości i buczenia.

    - Spowolnienie 1000 razy - powiedział tym razem zaniepokojony Enrique spoglądając ukradkiem na kamienną twarz Torkila.

    15 minut szarej projekcji i buczenia jako poprzednio.

    - Chyba posiedzimy tu trochę dłużej niż myślałeś - odpowiedział bez zaproszenia Aymore.

    - Spowolnienie 10 000 razy - warknął soczyście generał.

    Tym razem szarość przybrała jaśniejszy odcień, a buczenie delikatnie, ledwo słyszalnie zmieniło się na łagodniejsze.

    Po 2,5 godzinie oglądania szarości Torkil podszedł do komputera sterującego, zdjął blokady bezpieczeństwa i wpisał: "SPOWOLNIENIE MAKSYMALNE: x 1 000 000" i dotknął panelu aktywującego. Komputer w samoobronie wyświetlił wszystkie możliwe ostrzeżenia o przeciążeniu, ale po tym, jak Torkil potwierdził, że "tak, chce narazić system na utratę stabilności i tak, chce wziąć odpowiedzialność za przegrzanie rdzenia" na trójwymiarowym ekranie pojawiła się projekcja. Ku zdziwieniu obecnych holoprojektor wyświetlił obraz pędzących przez pustynię Torkila na wielbłądzie oraz Pauline obok, błyskawiczne rozbijanie przez Pauline obozu, rąbanie palmy, błyskawiczny powrót sprintem do Kairu i z powrotem, jakiś flamaster, potem znowu bieg Pauline, potem powrót, potem znowu flamaster, następnie apartament Pauline, sceny miłosne, Pauline prawie rozebrana, Torkil za to w zupełności...

    - STOP - wycedził Aymore. - Synchronizacja do szybkości rzeczywistej - powiedział już spokojniejszym tonem.

    Kiedy obraz z normalną szybkością pokazał ich rozebranych, a do uszu obserwatorów dobiegło "...Paulinko... Teraz to Paulinko złamasie jeden! Wychodzę!" ...Torkil wysyczał:

    - 10 razy szybciej.

    Obraz znowu przyspieszył, a głos rozmył się w piskliwym tonie: Pauline wyfrunęła z pokoju, do którego nagle wpadł przez odsuniętą ścianę wielbłąd, jakieś wykresy, Torkil w wannie, wielbłąd, Pauline na korytarzu całująca się z pojawiającą się nie wiadomo z skąd Ann, nie Ann!!! z jakimś mężczyzną bardzo podobnym do Torkila...

    - Chcesz przerwać? - zapytał Baczewski uśmiechając się pod nosem, co nie uszło uwagi Aymora, jednocześnie dając znak głową pozostałym, aby dyskretnie opuścili pomieszczenie.

    - Prezydent podpisał ustawę żeby nie przerywać - oparł szybko gamedec z akcentem na "nie przerywać". - Oglądamy dalej. Po projekcji zabieram dysk i nie próbujcie tego kopiować. System działa więc oryginał jest mój - dokończył cicho lecz sugestywnie.

[kilka godzin później - apartament Pauline]

    Ogień w kominku, świece we wszystkich możliwych za wyjątkiem zarezerwowanych do innych celów miejscach, wanna pełna pachnącej nanopiany, szampan i truskawki (nie nano tylko prawdziwe), "Trois nouvelles études" Chopina sączące się z ponad 700 mikrogłosników, sprawiły że przytulona do Torkila Pauline chciała, żeby czas się zatrzymał.

    - Mam dla Ciebie niespodziankę - powiedział cichutko Torkil - Ann wyjechała na rehabilitację adaptacyjną na Gaję. Nie będzie jej przez 2 tygodnie.

    - To jest ta niespodzianka? - zapytała uśmiechając się Pauline.

    - To też, ale zasadniczo chodzi o to, że Baczewski nie powiedział Ci prawdy, właściwie ja też nie mogę, ale mam to gdzieś. Chcesz obejrzeć, co Ci się śniło?

    Pauline wyraźnie zaskoczona, spojrzała pytająco na Torkila.

    - Tak, ja już obejrzałem w wersji very fast, ale bez fonii - odpowiedział uśmiechając się. - Pomyślałem też, że wieczorami - w wolnych chwilach wieczorami - moglibyśmy się wspólnie przy tym nieźle pośmiać, bo wizja zapowiada raczej niezłą zabawę.

    - Ale nie będziemy wieczorów spędzać wyłącznie na oglądaniu? - zapytała Pauline zalotnie mrugając długimi rzęsami.

    - W wolnych chwilach, tylko w wolnych chwilach - odpowiedział szeptem Torkil podając Pauline lampkę szampana.

Happy End

Grafika: Marcin Przybyłek, Marcin Jakubowski, Marek Okoń, Robert Letkiewicz.
Wykorzystano grafiki Tomasza Piorunowskiego, Marcina Trojanowskiego i Tomasza Marońskiego.
Webmasterzy: Lafcadio, wiesniak
Zaginiona Biblioteka Valkiria Network: Lepsza Rzeczywistość Tawerna RPG Kawerna Kroniki Fallathanu - Najlepszy MMORPG Tekstowy Tomb Raider Center superNOWA Zakon Assassin's Creed Gram.pl GrajWGry Bruno Grigori video game walkthrough Game-No1 Keno Szósty sposób - blog Andrzeja Zimniaka Wawrzyniec Podrzucki
Strona po polsku   English version unavailable